Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Lama z miasteczka Jaworzno. Mam przejechane 34361.40 kilometrów w tym 1379.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 26.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Lama.bikestats.pl
  • DST 302.00km
  • Czas 13:43
  • VAVG 22.02km/h
  • VMAX 72.00km/h
  • Temperatura 36.0°C
  • Podjazdy 1970m
  • Sprzęt Keleris
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lysa Hora i życiówka

Niedziela, 28 lipca 2013 · dodano: 29.07.2013 | Komentarze 7

Opowieść o dwóch cieniasach cienkich :)

Plan wyjazdu na Łysą Górę urodził się w głowie Janusza już tydzień wcześniej. On sam nie spodziewał się aż takich upałów, ale że w końcu miał dzień wolny od pracy, trzeba było to wykorzystać. Gdybym się wycofał, do końca życia nazywałby mnie cieniasem. Ja wiedziałem, że jazda w tym upale będzie samobójstwem, dlatego zmieniliśmy nieco harmonogram i zamiast wystartować w niedzielę o 6 rano, wystartowaliśmy po północy...
Jazda w pierwszą stronę nocą, gdy chłodno i cała droga nasza była strzałem w dziesiątkę. Przy mojej dodatkowej lampce, którą zrobiłem tuż przed wyjazdem, żadne dziury czy pola kukurydzy rodem z amerykańskich horrorów nie były nam straszne :)

W Cieszynie zrobiliśmy niemałe górzyste kółko, w poszukiwaniu otwartego kantora i sklepu spożywczego. W mijanym wcześniej kantorze całodobowym nikogo nie było albo spał gdzieś na zapleczu...
Nie tracąc więcej czasu, ruszyliśmy bez czeskich pieniędzy w stronę Łysej Góry.
Już 20km przed właściwym podjazdem droga prowadzi lekko pod górę, co było fajne ale dopiero w drugą stronę...

Na samym podjeździe, Janusz ze swoimi lżejszymi przełożeniami zaatakował już na czwartym kilometrze. Nie odniosło to większego skutku, bo po kilku minutach go dogoniłem, a następnie sam zaatakowałem na najbardziej stromym odcinku. Kolana na przełożeniu 34-25 chciały eksplodować, ale nie poddałem się i dojechałem do mety ze sporym zapasem. Na pewno będzie zadowolony z fotek, które zrobił mu "cienias" :)

Na Łysej Górze, spragnieni piwa próbowaliśmy różnych sposobów aby je zdobyć. Udało się dopiero po połowie godziny. Jasiek zagadał do kolarza z Czech, który akurat jeździł też czasem na Kubalonkę i bez problemów wymienił złotówki na korony.
Żeby nie było za pięknie, jakiś koleś nie upilnował swojego dużego psa, który zawinął smyczą przez zgięcia moich kolan- zapowiadało to super powrót :/

Panujący upał skutecznie przeszkadzał, przez co w drodze powrotnej zrobiliśmy pętelkę wokół Jeziora Żermanickiego.
Zaliczyliśmy też Jezioro Goczałkowickie i sporo sklepów, coby ochłodzić się browarkiem albo wodą z butelki.
Dojechaliśmy do Jaworzna z odciskami na dłoniach, bólem karku, tyłka.., kompletnie wykończeni upałem i brakiem snu(wstaliśmy przecież w sobotę rano). Jedyne co mnie nie bolało, to nogi, ale to zasługa słabego tempa podyktowanego warunkami.
Może gdybyśmy nie byli tak ciency, znieślibyśmy ten wypad lepiej :)

Reklamuje tu też skuteczny sposób na odchudzanie. Moja waga przed wypadem 76kg, po wypadzie 72kg. Polecam :)


Prawdziwa mekka dla kolarzy z okolicy i nie tylko :)

Świt w Cieszynie.



Zdjęcie tego nie oddaje ale już sam początek podjazdu jest dosyć sztywny.

Cienki Janusz

Mój doping z trybun podnosił go na duchu 

a tutaj na swój sposób gratuluje mi wygranej :)

Super widoki. Szkoda, że nie dało się zrobić zdjęć bez tych krzaków...


Nooo, w końcu!! 

Jezioro Żermanickie


Kategoria Szosa



Komentarze
Lama
| 19:47 wtorek, 30 lipca 2013 | linkuj Dzięki, dzięki. Jak pojadę z Wami, to zrobimy 303 :) Na 3 setki polecam dobre rękawiczki albo poduszkę na kierownicy :P
piofci
| 17:38 wtorek, 30 lipca 2013 | linkuj Graty za rekord:) miałeś czekać na mnie i Kovvala a tu widzę,że trzeba będzie pocisnąć żeby wrócić na swoje miejsce:D
k4r3l
| 07:52 wtorek, 30 lipca 2013 | linkuj Tak jak pisze Tomasz, mnie też kiedyś po ostrej wyrypie w górkach ubyło 4kg, nadrobiłem chyba w ten sam dzień trzydaniowym obiadem i litrami wody ;) Gratuluję życiówki ;)
Lama
| 19:12 poniedziałek, 29 lipca 2013 | linkuj Hehe, dzięki :) Już większość "ciałka" wróciło ale to taki sposób bardziej dla kobiet, które cieszą sie z każdego straconego grama uzyskanego choćby przez odwodnienie :)
Jak tylko uda mi się uczynić ten rower trochę bardziej komfortowym, to i 500 można spróbować.
Może krótszy mostek? Hmm...
funio
| 18:55 poniedziałek, 29 lipca 2013 | linkuj Ładnie,hehe...spadek wagi to tylko utrata wody z organizmu,wszystko wróci do normy chcesz tego czy nie :)
Gratki za rekordową wycieczkę,jak chcesz to możesz ze mną poprawić,jakieś 500?;)
Janusz507
| 18:10 poniedziałek, 29 lipca 2013 | linkuj Dzieki za wspólny wypad. Gratuluje rekordu, w tak trudnych warunkach :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!